

HONG SUNOO
INSTAGRAM | 17(18) lat | 17 grudnia 2007, 인천 | Łata domowy budżet wypłatą za dostarczanie jedzenia | W Nowym Jorku od piętnastu lat | Edukacja zakończona na etapie szkoły średniej | Mieszkanie w dzielnicy Morrisania, Bronx; pokój dzielony z młodszą, dziesięcioletnią siostrą | (Nie)spełniony sen o Ameryce | Wychowywany przez matkę; ojciec od siedmiu lat próbuje wrócić z "zakupów w pobliskim sklepie" | Uczucia ulokowane nie tam, gdzie trzeba | Ten najmłodszy i podobno najbardziej naiwny w grupie sześciorga skazanych na pominięcie |
GASIMY ŚWIATŁO SUNOO. CZAS DOROSNĄĆ.
Chciał coś osiągnąć. Od zawsze, na zawsze. Dotrzeć tak daleko, na ile pozwoliłyby mu nogi; złapać to, co uparcie wymykało mu się z rąk. Pragnął tego, co kilkanaście lat wcześniej popchnęło jego rodziców w stronę spakowanych walizek i samolotu do obcego kraju. I tak jak oni, zderzył się chłodem pierwszej z napotkanych ścian. Próbował wdrapać się na szczyt, ale spadał coraz niżej. Dla takich jak on, marzenia kończyły się tam, gdzie znajdowały swój początek - jedynie w jego głowie. Codzienności nie budowała lekkość czy kolejne sukcesy, a obrzydliwa zwyczajność, kłopoty w szkole, smak niepowodzenia, kapitulacji i suchego pieczywa. Po kolejnym upadku nauczył się przyjmować życie takim, jakie było. Bez wyrazu zakłopotania, zdobiącego jego twarz. Z żalem schowanym w kieszeni zbyt luźnej bluzy. Przestał liczyć na cud, skupiając się na przeżyciu kolejnego dnia. Ukrywał prawdziwego siebie w sztucznym uśmiechu, słabych żartach i przejmującej potrzebie ratowania wszystkiego, czemu groziło rychłe rozsypanie się w proch. Szczególnie tego, co ratowane być nie chciało. I czasem tylko przypominał sobie o tym, że wypadało zawalczyć też o samego siebie, później chowając tę myśl w najgłębszej z szuflad. Ale przecież tak było dobrze, prawda?
Cześć!
Niezmiennie cudowny Choi Yeonjun na zdjęciach
w tytule i linku równie cudni Jimin i Yoongi.
Dramat to nasze drugie imię ^^
Dramat to nasze drugie imię ^^
🖤
OdpowiedzUsuńZastygł.
W kompletnym bezruchu, z telefonem w dłoni, który niebezpiecznie zadrgał, gdy tylko Sunoo oparł głowę o jego klatkę piersiową. Ale sam Eunwoo nie poruszył się ani o milimetr, bojąc się, że czegokolwiek nie zrobi, a już w szczególności powie — a dzisiejsze doświadczenia udowadniały mu tylko, że pochopnie wypowiedziane słowa w kierunku Sunoo zazwyczaj mają negatywne skutki — to chłopak zwiększy między nimi dystans.
Wahanie, które zdawało się wiecznością, trwało może parę sekund. Eunwoo musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności spłycania emocji i choć serce tłukło mu w piersi, schował mieszankę ekscytacji i zawstydzenia do kieszeni. Oparł brodę o głowę chłopaka, zupełnie tak, jakby robił to już wiele razy, i objął go ramieniem, by móc bez przeszkód korzystać z telefonu. I tak naprawdę czuł się dokładnie tak, jakby robił to już wiele razy — ruch był tak naturalny, że zdawał się być jedynym właściwym wyborem.
Ale noc miała w zapasie jeszcze jedną niespodziankę.
— Sunoo! — syknął brunet. O mało nie krzyknął.
Może gdyby nie był tak niewyspany i zmęczony, może gdyby wycieńczenie emocjonalną huśtawka nie dawało mu się tak we znaki, zorientowałby się, że tak naprawdę nie miał aż tak wielu powodów do radości. Niemniej w tym momencie stracił już poczucie faktycznej oceny rzeczywistości. Jego serce zalała fala euforii i ekscytacji, ale przede wszystkim — ulgi. Zupełnie tak, jakby wszystko już miało być dobrze, jakby odkrył ten jeden, ostatni i wyczekiwany element układanki, po której złożeniu wszystko miało wrócić na dobre tory.
— Yongnam do mnie napisał, zobacz to, zobacz! Najpierw „gdzie jesteś”! Bo byliśmy umówieni dzisiaj, a ja już miałem wychodzić, gdy… a-a potem od razu napisał… Yongnam to ma głowę, nie? Patrz, „aaa, dobra, widzę Cię”! Jestem kryty! Sunoo! Jestem kryty! Rozumiesz to?
Na jego twarz wstąpił uśmiech. Nagle cały plan w jego głowie ułożył się w całość — Yongnam mógł poświadczyć, że cały wieczór widział się z nim na mieście, a to, co wydarzyło się w mieszkaniu, było tylko dziełem jakiegoś włamywacza albo faceta egzekwującego spłatą ojcowskich długów, których przecież nie brakowało. Mógł odsunąć Sunoo w pełni ze scenariusza dzisiejszego dnia i nie obawiać się o jego bezpieczeństwo. Mógł faktycznie wyjść z tego wszystkiego bez szwanku.
— Yongnam, ty pieprzony geniuszu. Gdybym mógł, to bym cię teraz wycałował.
Eunwoo
[Jakoś nie mogę sobie ułożyć w głowie tego, że ostatnie komentarze wymieniłyśmy w grudniu. Chłopcy są tacy żywi w mojej głowie, jakbyśmy pisały o nich wczoraj:D Ale i tak muszę przeczytać sobie cały wątek od deski do deski, coby niczego nie pominąć]
Sunoo mógłby teraz piać jak kogut rankiem, a Eunwoo nie dopatrzyłby się w tym niczego dziwnego — ba, było wielce prawdopodobne, że nawet nie do końca przetwarzał to, co docierało do jego uszu. Nie zauważył więc ani targających chłopakiem emocji, ani nawet tego, że odsunął się on na skraj łóżka. Zdobył się jedynie na to, by wyciągnąć rękę i klepnąć go w ramię, w dziwnym geście odpowiedzi, który miał chyba wykazać to, że potwierdza jego słowa.
OdpowiedzUsuń— Ta-ak — mruknął tylko pod nosem, wciąż szczerząc się w kierunku telefonu.
Aaa, dobra, widzę Cię. Cztery słowa, które zmieniły w tej chwili wszystko.
Eunwoo z Yongnamem od zawsze żyli w symbiozie, zupełnie tak, jakby dzielili jeden mózg. To Eunwoo był tym od planu A, B, C, D… ale nieważne, co pokrzyżowało im szyki, Yongnam był w stanie bezbłędnie wychwycić to, co Eunwoo zamierzał zrobić — i działał od razu, bez wahania. Czasem komunikowali się krótkim spojrzeniem. Nie wiedzieli jak, to po prostu działało. Eunwoo planował, Yongnam działał. Eunwoo zazdrościł Yongnamowi odwagi, Yongnam Eunwoo sprytu — ale tak naprawdę stanowili drużynę idealną, właśnie z powodu tych różnic.
— Jak sprawdzą ci telefon — odezwał się po chwili, wyciągając w kierunku Sunoo komórkę. — A sprawdzą na pewno, jeśli się do ciebie dokopią… to powiemy, że widzieliśmy się na chwilę, dosłownie na moment na mieście, we trójkę. Ale że miałeś coś innego do załatwienia. — Potarł sobie skroń. — Kurde, już nie mam siły. Dobra, prześpijmy się, a rano dopracujemy plan. Daję sobie rękę uciąć, że Yongnam będzie rano czekał w tym miejscu, gdzie się wczoraj umówiliśmy… o ile dalej tam nie koczuje…
Zerknął na drzwi. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że najrozsądniejszym wyjściem byłoby teraz faktycznie wstać i pobiec spotkać się z przyjacielem. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej było prawdopodobne, że Yongnam tam na niego czeka. Ale kiedy tylko powrócił spojrzeniem do Sunoo, plan nagle stał się bezsensowny. Tym razem spojrzał na niego i go zobaczył. Twarz ściągniętą bólem. I powróciły wyrzuty sumienia. Jak mógł zostawić Sunoo po tym wszystkim, czego się dopuścił? Musiał wpierw dobrze przemyśleć, jak postąpić, aby jak najmniej wmieszać go w tę całą sprawę, a do tego potrzebny był mu w miarę trzeźwy — wyspany — i dobrze pracujący mózg.
— Czemu sobie poszedłeś?
Chciał zapytać delikatnie, naprawdę chciał, ale w jego głosie czaił się lekki wyrzut.
Eunwoo
[NIE CZYTAM TEGO PRZED WYSŁANIEM, JAK SĄ BŁĘDY LOGICZNE I STYLISTYCZNE I INTERPUNKCYJNE I JESZCZE JAKIEŚ, CO NAZWY ICH NIE ZNAM NAWET, TO MUSISZ TO ZIGNOROWAĆ SORRY NOT SORRY MEMORY ELO KOCHAM ICH]