piosenkarz, autor tekstów, aktor i lider zespołu AUREA

CHOI MIN-JUN (최민준; ur. 3 września 1994 w Yeosu, Korea Południowa), znany pod pseudonimem scenicznym J U N, to południowokoreański piosenkarz, autor tekstów, aktor i lider zespołu AUREA, jednej z najpopularniejszych grup K-popu na świecie, działającej pod skrzydłami HYBE Corporation. Znany ze swojego charakterystycznego, mocnego wokalu i charyzmatycznej scenicznej osobowości, JUN zdobył uznanie zarówno w Korei, jak i na rynkach międzynarodowych.
Wczesne życie
Choi Min-jun urodził się w Yeosu w prowincji Jeolla w ubogiej rodzinie. Jego ojciec pracował w stoczni, a matka była krawcową. Jako nastolatek uczęszczał do lokalnej szkoły średniej, gdzie odkrył swoją pasję do muzyki. Po przejściu kilku przesłuchań wziął udział w castingu HYBE, dzięki któremu został trainee w agencji w wieku 16 lat.
Kariera muzyczna
Debiut z AUREA (2015–2017)
JUN zadebiutował jako lider i główny wokalista zespołu AUREA w 2015 roku. Początkowo grupa spotkała się z umiarkowanym zainteresowaniem, ale dzięki viralowym występom i konsekwentnej pracy nad własnym brzmieniem zdobyli rosnącą popularność.
Międzynarodowy sukces (2018–2022)
Album "ECLIPSE" (2018) przyniósł AUREA międzynarodowy sukces. Zespół zdobył prestiżowe nagrody, w tym nagrodę Daesang na Seoul Music Awards (2021), a JUN został uznany za jednego z najlepszych wokalistów K-pop.
Zespół odbył dwie światowe trasy koncertowe:
"AUREA: LUMINESCENT WORLD TOUR" (2019)
"AUREA: INFINITY TOUR" (2021)
Służba wojskowa i powrót (2023–2025)
W STYCZNIU 2023 roku JUN rozpoczął obowiązkową służbę wojskową. Wyszedł z niej w SIERPNIU 2025 roku. Został przydzielony do 3. Kompanii, 2. BatalionU, 127. Pułku Piechoty. Jego powrót jest jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń roku – HYBE zapowiedziało wielki comeback AUREA na przełomie 2025 i 2026 roku.
Kariera aktorska
JUN zadebiutował jako aktor w serialu "Blue Horizon" (2018) w roli drugoplanowej. Następnie zagrał główną rolę w dramacie romantycznym "Silent Echoes" (2020), za którą zdobył nominację do Baeksang Arts Awards w kategorii Najlepszy aktor. aktualnie rozpoczęły się prace nad "The Fifth Protocol", serialu sensacyjnym, w którym jun gra główną rolę, premiera serialu zapowiedziana jest na pierwszą połowę 2026 roku.
Nagrody i wyróżnienia (wybrane)
Mnet Asian Music Awards
2018: Najlepszy wokalista męski (JUN)
2019: Album roku (z AUREA – ECLIPSE)
Golden Disc Awards
2020: piosenka roku (Moonlight)
Seoul Music Awards
2021: Nagroda Daesang dla AUREA
Baeksang Arts Awards
2022: Nominacja – Najlepszy aktor (za Silent Echoes)
Wizerunek publiczny i ŻYCIE PRYWATNE
JUN uchodzi za perfekcjonistę i charyzmatycznego lidera, który swoją determinacją i konsekwencją wyniósł AUREA na szczyt światowego K-popu. Jest znany z bezkompromisowej etyki pracy i niezwykle poważnego podejścia do muzyki, co przyniosło mu szacunek w branży i wśród fanów.
Pomimo ogromnej popularności, obsesyjnie chroni swoje życie prywatne. Rzadko ODPOWIADA NA PYTANIA O ŻYCIE OSOBISTE, nie posiada prywatnych kont w mediach społecznościowych, a jego relacje z innymi celebrytami są niemal całkowicie poza zasięgiem opinii publicznej.
W 2019 roku media łączyły go z koreańską aktorką Lee Ji-won, z którą zagrał w serialu "Silent Echoes". Związek, choć nigdy oficjalnie NIE potwierdzony, był szeroko komentowany, jednak nie przetrwał nawet roku.
Od WIELU lat krążą także plotki o jego domniemanym związku z Bang Hae-in, jedyną córką założyciela HYBE – Bang Si-hyuka. Firma konsekwentnie dementUJE te doniesienia, nazywając je „bezpodstawnymi spekulacjami”, te jednak powracaJĄ cyklicznie, zwłaszcza po przypadkowych przeciekach i analizach fanów, którzy nie wiedząc jak naprawdę wygląda hae-in, prawie każdą nieznaną kobietę, z którą jun bywa widziany, biorą za spadkobierczynie imperium muzyki. sam jun nigdy nie odniósł się do tych spekulacji.
Jego powrót z wojska w 2025 roku stał się jednym z najbardziej komentowanych wydarzeń roku. Media i fani spekulują, że come back AUREA planowany na przełom 2025 i 2026 roku będzie największym wydarzeniem w K-popie od dekady.
[Jest i Jun! Cześć, czołem, cieszę się, że w końcu udało Ci się opublikować. :D Jako nałogowy podglądacz, kartę czytałam jeszcze w roboczych, i jestem niezwykle ciekawa, w jaki sposób potoczą się losy Juna.
OdpowiedzUsuńWspominałam to już pod kartą Haein, ale wspomnę i tutaj — jak tylko zobaczyłam tytuł, moja obsesja na punkcie Kpop Demon Hunters wróciła, i Your Idol leci mi w słuchawkach bardzo często. Jeśli Aurea i Jun tworzą muzykę w podobnym stylu, to nawet nie będą potrzebować demonicznych mocy, z radością oddam im swoją duszę (do tego piękna buźka Woo Do Hwana, którego bardzo lubię, nie mam w tym starciu żadnych szans). ;D
Jeśli znajdziesz chęć na wątek, to chętnie jakoś bym połączyła nasze postacie. Jinnie na pewno Aureę zna, może nawet był ich fanem jeszcze zanim sam zadebiutował? Szanse, że ta dwójka kiedyś się spotkała na pewno są spore, także zapraszam, możemy coś razem pokombinować. ;)
Tymczasem baw się z nim dobrze!]
Ryu Seokjin
PS Widziałam już odpis pod kartą Haein, i z ciekawością będę śledziła losy tej dwójki, bo widzę, że wraz z Get Lucky macie w planach coś bardzo interesującego. ;)
Szyby czarnego Mercedesa klasy S odbijały błyski aparatów jak miniaturowe eksplozje. W środku było nienaturalnie chłodno. A może to adrenalina buzowała w jej ciele? Hae-in siedziała prosto, jak uczyli ją w szwajcarskiej szkole z internatem, łopatki dociśnięte do oparcia, podbródek uniesiony. Dopiero gdy drzwi zatrzasnęły się na dobre, a asystentka zasiadła na miejscu obok niej, zasłaniając zewnętrzny świat pełen chaosu i krzyków, pozwoliła dłoniom opaść na kolana. Czy cała się trzęsła? Chyba tak… Czy przeżywała właśnie najbardziej surrealistyczny sen? Z pewnością. Była przygotowywana do tej roli przez całe swoje życie, a jednak, gdy nadszedł ten moment, była kompletnie niegotowa na stawienie czoła światu, który właśnie przed nią się rozstąpił.
OdpowiedzUsuńTelefon wibrował nieprzerwanie: Gratulacje!, Wspaniałe wystąpienie!, Trendy NAVER#1. Na ekranie mnożyły się alerty od PR-u, zarządu, anonimowych numerów. Przesunęła powiadomienia jednym ruchem, usuwając je wszystkie i włączyła tryb samolotowy odcinając się od dziesiątek osób, które próbowały się do niej dobić.
– Dobra robota — odezwał się chłodno głos z przodu. Szef PR uśmiechał się w lusterku wstecznym krótko, zawodowo. — Debrief o piętnastej. Zrobimy narrację kompetencje, nie krew.
– W sali B3. Bez kamer — odparła. Głos miała zaskakująco stabilny.
Jej nowo przydzielona asystentka, Yuna, obróciła się na fotelu pasażera.
– Powinnam to powiedzieć wcześniej, ale… — zawahała się. — JUN wyszedł dziś rano z jednostki wojskowej.
Hae-in nawet nie mrugnęła. Tylko spojrzenie zsunęło się z szyby na czerń siedzenia przed nią. Zapomniała o nim. Przez ostatnie osiemnaście miesięcy było go tak mało w jej życiu, że całkowicie zapomniała, że dziś był ten dzień, na który tak bardzo czekała. Bo przecież zawsze czekała. Na wiadomość, na telefon, na przypadkowe spotkanie, na celowy gest, na krótkie zdanie, na cokolwiek. I nigdy się nie doczekała, bo JUN miał ważniejsze sprawy na głowie niż Hae-in i dobitnie pokazywał jej to przez te wszystkie lata.
– Media? — zapytała po chwili.
– Złapały go pod bramą. Powiedział, że AUREA wraca. Trendy są już spięte z twoją konferencją. — Yuna ściszyła głos. — Będzie gorąco.
Hae-in odchyliła głowę na zagłówek i zobaczyła w przykurzonym świetle refleksy miasta. Uspokoiła oddech, licząc powoli w myślach. Cztery wdech, pięć wydech. Dopiero wtedy wróciła twarzą do asystentki, która zawzięcie pisała coś w swoim telefonie.
– Zmieńcie trasę — powiedziała do kierowcy. — Jedziemy do siedziby.
– Tak jest, pani dyrektor.
* * *
Lobby HYBE, całe w marmurze, było pełne ludzi, którzy wracali z popołudniowej przerwy na obiad. Polerowane płyty, szkło podciągnięte pod sam sufit, ekrany z perfekcyjnymi zwiastunami teledysków gwiazd, które Si-hyuk wraz ze swoimi współpracownikami, wykreowali przez te wszystkie lata. Na jednym z nich mignęła jej stara kampania AUREA: uśmiech JUN-a sprzed lat, jeszcze chłopięcy, niedojrzały. Ten, w którym tak bardzo się kiedyś zakochała.
UsuńDzisiaj Hae-in nawet nie zwolniła kroku, by na niego popatrzeć.
Ochrona przy wejściu skinęła jej głową. Karta zadziałała przy pierwszym piknięciu. Korytarz prowadzący do wind miał w sobie akustykę kościoła więc każdy stukot obcasa brzmiał wyraźniej, niż powinien.
– Piętro dwudzieste dziewiąte? — upewnił się Jun-mo, jej wieloletni ochroniarz.
– Tak, dwudzieste dziewiąte. Zarząd.
Winda odpowiedziała ledwo dosłyszalnym sykiem. Drzwi rozsunęły się powoli; wewnątrz stalowe ściany, lustro i panel dotykowy. Wsunęła się do środka, Jun-mo nacisnął 29 i wyszedł z windy, zostawiając ją samą w metalowej klatce wiozącej ją na pierwsze oficjalne spotkanie z zarządem.
Zanim drzwi się zamknęły, czyjaś dłoń wsunęła się w szczelinę, powstrzymując je. Jej brew mimowolnie poszła ku górze, a wzrok utkwiła w dłoni obcego. Czarna bejsbolówka, ciemna koszulka, bomberka bez logo, krótko przycięte włosy, przedramię napięte pod materiałem T-shirtu. Zapach wody kolońskiej, której używał od lat. Nie spojrzał na nią od razu. Dopiero po chwili.
Min-jun.
Świat nie zrobił dramatycznej pauzy, nie zawyły syreny alarmowe. Tylko Hae-in brakło powietrza. Ich spojrzenia spoczęły na sobie, jak zawsze gdy znajdowali się w tym samym pomieszczeniu. Kiedyś zawsze szukała go w tłumie. Skinął w jej stronę głową w krótkim, prawie służbowym geście, jakby byli sobie obcy. Winda ruszyła, a cyfry na panelu zaczęły przesuwać się leniwie w górę.
Hae-in stała wyprostowana, wzrok miała utkwiony w punkt na lustrzanej ścianie. Czuła jak każdy metr w górę skraca dystans, który przez lata starannie budowała, odcinając się od mężczyzny, który teraz był na wyciągnięcie ręki, a ona nie potrafiła nawet wypowiedzieć w jego stronę słowa. Zapach jego perfum mieszał się z chłodnym powietrzem klimatyzacji, przynosząc wspomnienia zbyt wyraźne, by można było je zignorować.
Na „24” winda lekko zwolniła, ale nie zatrzymała się. Min-jun milczał. Nie wiedziała, czy nie miał jej nic do powiedzenia, czy dwa lata temu wykrzyczał jej wszystko, co w sobie dusił i brakowało mu już słów? Trzymał ręce w kieszeniach, tak jak wtedy, gdy coś go uwierało, a nie chciał, by ktokolwiek to zauważył.
Gdy wyświetlacz pokazał „29”, Hae-in przesunęła się o krok w stronę drzwi. Dopiero wtedy spojrzała na niego bez cienia wahania.
– Słyszałam, że wróciłeś – powiedziała, spokojnym głosem, który nie miał w sobie ani ciepła, ani chłodu. Tylko stwierdzenie faktu.
Drzwi rozsunęły się, a ona wyszła w stronę jasnego korytarza, chcąc zostawić go za sobą. Nagle poczuła jak łapie ją za rękę. Jego dłoń była ciepła, pewna, tak jak kiedyś. Różnica była tylko w tym, że teraz nie towarzyszył jej uśmiech, który miał zarezerwowany tylko dla niej. Zatrzymała się gwałtownie, czując, jak materiał garnituru lekko napina się na ramionach.
UsuńW korytarzu panowała cisza, ale ona skupiła się wyłącznie na biciu własnego serca. Nie odwróciła się od razu. Spojrzenie w jego oczy oznaczało powrót do miejsc, które zamknęła za sobą z trzaskiem, do rozmów przerywanych gniewem, do słów wypowiedzianych zbyt późno.
Min-jun patrzył na nią tym samym wzrokiem, który pamiętała z nocy, gdy odchodził. Skupionym, miękkim, pełnym czegoś, co zawsze wymykało się definicjom o pierwszej miłości. Nie powiedział ani słowa. Tylko puścił jej rękę i zrezygnował z tego, co miał w zamiarze. Spuścił głowę i ruszył w stronę, w którą zmierzała i ona.
Hae-in odwróciła się pospiesznie i ruszyła w stronę sali zarządu. Jej krok był pewny, plecy wyprostowane, ale wewnątrz miała wrażenie, że za chwile osunie się na własnych nogach. Musiała się uspokoić. Na końcu korytarza czekały na nich ciężkie, podwójne drzwi. Przekroczenie ich oznaczało wejście w świat, którego reguły były proste: żadne spojrzenie, żadne wspomnienie, żaden Jun nie miały prawa jej rozproszyć. Zarząd nigdy ich nie tolerował razem. Przysporzyli całemu zespołowi PR nie lada problemów, gdy pięć lat temu, w tajemnicy przed całym światem postanowili, że będą razem. Teraz nie zmienią nagle zdania, a wręcz zaostrzą swoje zasady jeszcze bardziej. Kategoryczny zakaz. Zero spojrzeń, zero kontaktu. Wiedziała, że na wszelki wypadek odsuną ją od powrotu AUREA, nie będą igrali z ogniem…
Przepuścił ją w drzwiach, nie patrząc już w ogóle jej kierunku. W głębi sali czekał już zespół PR, sekretarka prezesa i dyrektor operacyjny; w powietrzu unosił się zapach świeżej kawy i nowych reguł gry.
– Dyrektor Bang? — Szef PR skinął jej z daleka. — Zaczynamy za pięć minut. Monitoring jest bezlitosny, musimy pozbyć się narrację o nepotyzmie.
– Zaraz się tym zajmiemy — odpowiedziała i zwróciła się do Min-juna. – Witaj w domu, JUN-ssi — powiedziała oficjalnie, tonem, który brzmiał jak ten z konferencji. — Korea czekała…
Are you ready for it?
[Wow, imponująca kariera i lista nagród. Podoba mi się Twoja kreacja postaci, idealnie oddaje to, jaki ma charakter, a wizerunek świetnie z tym współgra. Niestety, życie naszych postaci jest mocno usłane plotkami i brakiem prywatności, oby jednak tego jak najmniej, niech zazna chłopak prawdziwego szczęścia i spokoju czasem. Bawcie się dobrze, a gdybyś miała ochotę, wpadaj do Cami :)]
OdpowiedzUsuńC. Seo
Hae-in siedziała na czele stołu, z dłońmi splecionymi luźno na blacie, choć w środku wcale nie czuła się spokojna. W udawaniu przed ludźmi z branży ojca, a teraz już i jej, była perfekcyjna. W sali unosił się zapach kawy i świeżo wydrukowanych materiałów promocyjnych, które przed sekundą doniosła sekretarka Si-hyuka. Min-jun siedział po jej lewej, w odległości zaledwie dwóch krzeseł. Pomiędzy nimi jej asystentka, która zawzięcie notowała każde znaczące słowo, które padło z ust ludzi siedzących przy stole, zaraz za nią dyrektor PR, a później on, JUN. Widział każdy jej gest, każdy minimalny ruch dłoni. Ona widziała jego, wyprostowanego, skupionego, ale wciąż z tą ledwie widoczną nerwowością w ramionach, której nie umiał do końca ukryć.
OdpowiedzUsuńSlajdy ruszyły. #JUNisBack - strategia 3-miesięczna. Data, teaser, pre-release, harmonogramy, okna emisji. Słowa płynęły, a ona zapisywała posłusznie punkty, choć pióro dwa razy zbyt mocno nacisnęło papier i zrobiło rowek. Minimalizacja bodźców prywatnych - brak materiałów zza kulis, brak Q&A, monitoring prasy pod kątem ujęć paparazzi. Przy tej linijce oczy PR-owca niechcący zerknęły w jej stronę. Uśmiechnęła się do niego profesjonalnie, jakby właśnie usłyszała o budżecie, a nie o zasiekach wokół własnego życia.
Od pierwszych minut spotkania miała ochotę zamknąć oczy i zebrać myśli. Przypomnieć sobie, że jest tu nie jako córka prezesa, nie jako była dziewczyna JUN-a, tylko jako członek zarządu odpowiedzialny za projekt, który ma potencjał wygenerować rekordowe przychody. I to właśnie ta rola, czysta kalkulacja, uratowała ją przed ewentualnym ubiegnięciem Bang Si-hyuka oraz zarządu, i podjęciem decyzji o odsunięciu się od sprawy. AUREA była jednym z najważniejszych zespołów HYBE; znani na całym świecie, kochani przez rzesze fanów, dostarczający HYBE każdego dnia miliony wonów. Nie chciała stanąć z boku i jedynie przypatrywać się, jak chłopaki wracają na szczyt.
Przez chwilę pomyślała, że mogłaby przekazać projekt komuś innemu. Pozwolić, by PR-owcy i dyrektor kreatywny zajęli się comebackiem, a ona skupiłaby się na innych artystach. Ale wtedy natychmiast przyszło jej do głowy jedno, że jeśli odda stery, ktoś inny będzie decydował, jak, kiedy i w jakim świetle pojawi się JUN. A to oznaczało, że może zostać wykorzystany. Przez media. Przez konkurencję. Nawet przez jej ojca. Zdarzało się to już w przeszłości, nie zgadzała się na to, ale wtedy nie miała na to realnego wpływu. Dzisiaj już jednak dano jej władze, która mogła się temu sprzeciwić.
Zauważyła, że poruszyła palcami, nawyk z dzieciństwa, którego Si-hyuk nienawidził, bo zdradzał napięcie. Wsunęła dłoń pod blat, przycisnęła opuszki do chłodnego szkła, licząc w myślach wdechy i wydechy. Nie pomogło. Wciąż czuła zapach jego wody kolońskiej, który przywoływał przed oczy trzy lata pełne wspomnień. Dyrektor PR zmienił slajd, a ona skupiła się na prezentacji.
— Jeśli chodzi o narrację comebacku, opieramy się na trzech filarach: odwaga, lojalność, powrót do korzeni — mówił, przesuwając laserowym wskaźnikiem po ekranie. — Musimy podkreślać dyscyplinę, jaką zdobył podczas służby wojskowej, a także więź z zespołem. Fani muszą zobaczyć, że JUN wraca silniejszy niż kiedykolwiek.
— I że AUREA jest w komplecie — dodała Hae-in, zanim zdążył przejść dalej. Wszyscy spojrzeli w jej stronę. — Zero aluzji do tego, że mógłby działać solo. Fani muszą mieć poczucie, że ich ulubiona formacja jest nienaruszona. Za cztery dni dołączy do nas Hyun-woo, reszta chłopaków jest już w trakcie prób choreografii. Nie skupiajmy całej uwagi na JUN-ie.
Kilka osób skinęło głowami, ktoś szybko dopisał coś w notatkach. Min-jun odwrócił głowę w jej stronę, poczuła na sobie to spojrzenie, ale nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Wiedziała, że zrozumiał, że to był ruch chroniący nie tylko zespół, ale i jego samego.
Dyrektor operacyjny przejął głos:
Usuń— Harmonogram jest napięty. Sesje zdjęciowe, wywiady, próby choreografii. Czas antenowy już zaklepany. — Spojrzał w stronę Hae-in, po czym przeniósł wzrok na siedzącego po drugiej stronie stołu Si-hyuka. — Potrzebujemy jednak jasnego stanowiska zarządu w sprawie dostępu mediów do kulis.
— Minimum — Si-hyuk i Hae-in odpowiedzieli w tym samym momencie.
— W pierwszym miesiącu zero nieautoryzowanych zdjęć, zero backstage’u, zero przypadkowych przecieków. Chcę pełnej kontroli nad materiałami. — dodał Si-hyuk patrząc na córkę. — Macie współpracować najlepiej, jak potraficie… — Hae-in wiedziała, że ten imperatyw nie dotyczy wyłącznie terminów i produkcji. Dotyczył milczenia. Ról. Zasłaniania pęknięć tak sprawnie, by nikt nie zauważył, że pod lakierem płyta drży.
Kątem oka dostrzegła drobiazg, którego nie chciała widzieć: jego palec nerwowo obracający srebrny sygnet. Tyle lat, a wciąż ten sam odruch. Błysk metalu uderzył w nią jak zdjęcie z przeszłości, którego nie zdążyła schować do pudełka. Paznokciem przejechała po krawędzi notatnika, żeby zastąpić ten obraz czymś neutralnym, obojętnym, papierowym.
Między minimum wypowiedzianym równocześnie przez nią i ojca a lakonicznym macie współpracować poczuła znajome ukłucie: mieszankę buntu i irytacji, które zawsze budziła w niej wypowiadanie rozkazów przez imperatora Si-hyka. To było jak piosenka z dzieciństwa: znała każdy takt, nawet jeśli nienawidziła melodii. Bunt jednak nie leżał w jej naturze, zrobiła to raz, wiążąc się z Min-junem i do teraz ponosiła tego konsekwencje…
Zauważyła, że ściska pióro zbyt mocno; rozluźniła dłoń świadomie, po kolei – kciuk, palec wskazujący, środkowy. Ćwiczenie z dzieciństwa, którego nauczyła się, kiedy stres zaciskał jej mięśnie jak imadło. Wdech, wydech, wdech, wydech… Liczyła, ale jednocześnie rejestrowała każde drgnięcie sylwetki po lewej. W środku kotłowało się więcej niż powinna dopuścić. Troska, której nie chciała nazywać, bo brzmiała zbyt naiwnie jak na salę zarządu. Gniew, że to on poniesie konsekwencje każdej najmniejszej plotki, a nie ci, którzy je rozkręcą. Zazdrość, nie o osoby, a o narrację: o to, że ani dla świata, ani dla ich dwoje, Hae-in nigdy nie będzie jego. I w końcu strach – nie o firmę, nie o siebie, nie przed Si-hyukiem. Tylko o JUN-a…
Podsunęła do ust szklankę wody i dopiero przy drugim łyku zauważyła, że lekko drży jej szkło. Odstawiła je zbyt szybkim ruchem. Si-hyuk pochylił się w jej stronę z tym swoim półuśmiechem uznania, a ona poczuła znajome zimno na karku. Znała ten rodzaj aprobaty, błysk w oczach ojca, który oznaczał, że dostrzegł w niej narzędzie, nie osobę. Tak było od zawsze: pochwała nigdy nie była nagrodą, tylko formą transakcji. A dziś stawką był Min-jun.
Nie spodziewała się jednak, że Bank Si-hyuk ma w zanadrzu jeszcze kilka niespodzianek dla niej na nadchodzące dni…
I've never craved someone's attention as much as yours.
Nie odwróciła głowy. Trzymała wzrok wlepiony w drzwi windy, w przyciski z piętrami i starała się nie zareagować w żaden sposób, wiedząc, że czujne oko kamery czuwa nad nimi i rejestruje wszystko, co Si-hyuk chciał zobaczyć. Słyszała głos Min-juna tak wyraźnie, że niemal czuła ciepło słów na karku. Ten sam ton, którego kiedyś używał w zupełnie innych okolicznościach. W prośbach wypowiadanych szeptem, z głową opartą o jej ramię, w tamtym świecie, gdzie czas liczyli nie w terminach i premierach, a w minutach, które mogli ukraść dla siebie.
OdpowiedzUsuńTeraz jednak każdy dźwięk, każde jedno zdanie, niosło w sobie ryzyko. Tu, w tej windzie, mogli być tylko tym, czym chcieli ich widzieć inni: członkiem zarządu i artystą. Wszelka inna narracja była niebezpieczna. Dla niej, dla niego, dla wszystkiego, co miało się wydarzyć w ciągu najbliższych miesięcy.
— To nie jest dobry moment — powiedziała cicho, ale zdecydowanym głosem.
Wiedziała, że patrzy na nią. Mogła niemal zobaczyć kątem oka, jak lekko przechyla głowę, jakby chciał zrozumieć, czy to naprawdę jest odmowa, czy tylko odsunięcie rozmowy w czasie. Nie miała odwagi, by to sprawdzić. Bała się, że jeśli spojrzy, to zobaczy w jego oczach wszystko, od czego próbowała uciekać przez ostatnie lata i wszystko, co mogło wrócić w jednej chwili.
Drzwi otworzyły się na jej piętrze. Wyszła pierwsza, pewnym, wyćwiczonym krokiem, zostawiając za sobą jego słowa, choć wiedziała, że one wcale nie zostaną w windzie. Czuła na plecach ciężar jego spojrzenia aż do momentu, gdy skręciła w korytarz i zniknął jej z oczu. Nie przyspieszyła kroku, choć w środku miała ochotę to zrobić. W jej pracy każdy gest, każdy ruch był czytany i interpretowany. Musiała wyglądać, jakby szła prosto do gabinetu, gotowa do następnego punktu w grafiku, niewzruszona. Ale kiedy zamknęła za sobą drzwi, oparła się plecami o białą ścianę. Zacisnęła powieki. Jego głos wciąż był przy niej. Spotkajmy się, Hae-in, proszę.
To jedno zdanie rozchodziło się po niej jak fala, od karku po dłonie, które zacisnęły się w pięści. Chciała je odsunąć, schować głęboko, tak jak chowała wszystkie słabości, które mogłyby zostać wykorzystane. Usiadła przy biurku, telefon położyła ekranem do dołu, jak bombę, której lepiej nie szturchać. Wyciągnęła notatnik i długopisem, tym samym, którym przed momentem rysowała rowki na papierze, napisała:
Zasady na 30 dni: Zero spotkań 1:1 bez obecności PR/menedżera; wspólny czas tylko na planie / w sali prób / w reżyserce; Komunikacja wyłącznie służbowa, przez zespoły projektowe.; Oddychać. Nie reagować impulsywnie.
Patrzyła na te linijki dłużej, niż powinna.
Ekran telefonu zawibrował.
UsuńJung (Mgmt AUREA): Potwierdzam jutro 7:30. Zespół w komplecie 9:00.
Odetchnęła, odsunęła urządzenie. Palce same odnalazły aplikację z wiadomościami. Min-jun nie figurował pod imieniem, nie chciała kusić losu. Od zawsze był podpisany, jako emoji gwiazdki.
Kursor migał w pustym polu.
Nie proś mnie o to.
Skasowała.
To nie czas.
Skasowała.
Jutro, 22:30, w naszym miejscu.
Zatrzymała kciuk nad wyślij. Odłożyła telefon z powrotem ekranem do dołu, jakby odsunęła się od krawędzi klifu, za którym czekała na nią przepaść. Wciąż nie zdecydowała, czy chce skoczyć.
— Wejdź, proszę — powiedziała przez drzwi, zanim asystentka zdążyła zapukać drugi raz. Proszę, ustaw alerty na słowa klucze: „Hae-in”, „JUN”, „nepotyzm”, „AUREA dating”. I… – zawahała się na pół ułamka sekundy – …wszystkie prośby o wywiady kieruj do mnie osobiście. Nic nie przepuszczaj beze mnie przez pierwsze trzy tygodnie, nie przejmuj się Si-hyukiem, załatwię to...
Kiedy została sama, podniosła wzrok na panoramę Seulu za szybą. Miasto poruszało się własnym rytmem, nieświadome, że ktoś właśnie układa sobie w środku nowy zestaw granic. Tylko granice miały to do siebie, że kusiły, by je sprawdzić.
Spotkajmy się. Usłyszała to jeszcze raz, wyraźnie, jakby stał obok. W pamięci mignęły muśnięcia ust, smugi zapachów, śmiech o drugiej w nocy. Ale zaraz potem do głowy wdarł się obraz: nagłówek na portalu, zdjęcie zrobione obiektywem z długim zoomem, komentarze, które roją się jak osy, gotowe użądlić. I on w środku tego wszystkiego, rozrywkowy przemysł przyspawany do jego pleców.
Złożyła kartkę z Zasadami na 30 dni na pół, potem na ćwiartkę. Wsuwając ją do dolnej szuflady, poczuła coś twardego pod opuszkami: stary bilet wstępu z trasy AUREA sprzed lat, wsunięty kiedyś odruchowo pod dno. Zatrzymała oddech.
Wtedy widziała go w półmroku garderoby, jeszcze spoconego po koncercie, z mikrofonem w jednej dłoni i tym biletem w drugiej. Na szczęście, powiedział półżartem, wsuwając jej go między palce, tak jakby wręczał coś o wiele bardziej wartościowego. Pamiętała dotyk jego skóry i to, że nie miała siły się odezwać, bo cała sala za nimi wciąż pulsowała basem. Potem przyszły flesze aparatów, krzyki fanów, a on odwrócił się na chwilę, żeby jeszcze raz na nią spojrzeć ponad ramieniem ochroniarza.
Teraz papier był wyblakły, litery przetarte, a narożnik wygięty tak, jak wtedy, gdy trzymała go w kieszeni płaszcza całą drogę do domu.
Wzięła telefon do ręki i kliknęła wyślij…
Regretting him was like wishing you never found out that love could be that strong.